sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 1 - Stary dom na wzgórzu .

                          Rozdział 1
                  Stary dom na wzgórzu.
 
    Perspektywa Nathana 
  Godzina 7.23 . Kolejny zwykły poranek , zwykła kawa z mlekiem i jak zwykle z trzema zwykłymi kostkami cukru . Kolejny zwykły dzień bez Niej . Pamiętam jak biegaliśmy boso po trawie w parku . Jej włosami kołysał podmuch wiatru . Była uśmiechnięta , pełna szczęścia i radości . Była jak anioł od którego bił blask . jednym słowem kobieta idealna . Nadal nie mogłem uwierzyć , że kiedyś była tylko moja . Feralny dzień . Wystarczyło tylko to żebym wrócił wcześniej z pracy . Wróciłem z kilku minutowym spóźnieniem . Za późno . Ja zostałem młodym wdowcem , a mały Leon stracił matkę . 
- Tato ! - moje przemyślenia związane z przeszłością przerwał radosny okrzyk mojego dwuletniego synka . Wstałem i poszedłem do jego pokoju .
- Hej malutki ... No choć do taty .- powiedziałem kiedy zobaczyłem go jak zawsze uśmiechniętego w łóżeczku .
- Tato ...- powiedział chłopiec , który znajdował się na moim kolanach .
- Słuch cie skarbie ... oo zobacz .. a kto to ? - zapytałem wymachując maskotką w postaci pluszowego misia .
- Miś ... - odpowiedział i maluch .
- Miś .. tak właśnie powiedz miś ... - powiedziałem synkowi , który już tulił przytulankę .
- Miś .. tato mis ! - mówił i pokazywał jak tuli większa od siebie pluszową maskotkę .
- Może pójdziemy coś zjeść ? Co ty na to Leosiu ? - zapytałem chłopca i razem z nim na rękach udałem się do kuchni .Posadziłem go w krzesełku specjalnie przeznaczonego do jedzenia .
   Usłyszałem jak ktoś dobija sie do drzwi .
- Zaraz wracam Leonku . - powiedziałem do chłopca , który bardziej interesował się misiem niz tym co przed chwilą do niego powiedziałem . W przedpokoju chwyciłem za klamkę od drewnianych , brązowych drzwi i otworzyłem je . Ujrzałem w nich moja partnerkę - Abby .
- Hej Nath . - powiedziała i wchodząc do mojego mieszkania dała mi buziaka w policzek .
- Cześć . Musimy trochę poczekać tylko go nakarmię oraz ubiorę i już możemy jechac do babci.
- Baba .. baba ! - zaczął krzyczeć chłopiec .
- Babcia , a nie baba . - zaśmiałem się . " Baba " się nie obrazi ale wolę , żeby uczył się mówić poprawnie . - Powiedz ba-bcia , powiedz ba - bcia .
- Babaaa ! - krzyknał .
- No okej . " Baba " . A teraz za tatusia ... - powiedziałem i przysunąłem mu łyżeczkę z jakąś pomarańczową papka , która jest podobna " przeznaczona dla dzieci i zdrowa " . Fee ?
- Za Abby ... - powiedziałem kiedy kończyliśmy jeść . Wytarłem mu brudnego pyśka i zaniosłem do pokoiku . Ubrałem go w czerwone skarpetki , malutkie dresowe spodnie , bluzeczkę z długim rękawkiem i ciepłą bluzę . Do tego doszły malutkie buciki , kurteczka , czapeczka , rękawiczki i szaliczek .. no ...i misio . Ja również się ubrałem . Nałożyłem biało - granatową koszule w drobna kratkę , czarne spodnie , białe buty , czarna kurtka , szalik . Poprawiłem moją grzywkę , którą Abby i tak pewnie zaraz rozczochra Tak gotowy wyszedłem z przyjaciółka oraz synem na dwór . Malca zapiąłem w foteliku , Abby otworzyłęm drzwi , a sam zająłem miejsce kierowcy . Przednie lusterko skierowałem na malucha , i zapytałem :
- Do kogo my jedziemy co ? 
- Babaa ! - powiedział malec .
    Godzinę później byliśmy przed blokiem babci Leona ."Baba " czekała na nas przed budynkiem . Rozpiąłem synka i wyjmując go powiedziałem do Abby :
- 5 minutek . 
- Okej . - powiedziała .
  Podszedłem do teściowej i całując w policzek powiedziałem :
- Dzień dobry mamo .
- Dzien dobry moi kochani . - odpowiedziałą z uśmiechem .
- Baba ! - powiedział Leoś i wyciągnął małe rączki w stronę babci .
- To ja ide Leoś . Do widzenia mamo . - powiedziałem całując chłopca i staruszkę .
- Nathan ... jak sie czujesz ? - zapytała kiedy jeszcze stałem przed nimi .
- Jak zyła było lepiej . - odpowiedziałem .
- Ale minęły już dwa lata ! Musisz zapomnieć i zacząć żyć na nowo .
- O niej nigdy nie zapomnę . A życie juz dawno zacząłem na nowo . Do widzenia . - powiedziałem . Wsiadłem do auta gdzie czekała na mnie Abby .
- Nie jedź do firmy . Już wszystko mi powiedzieli . - powiedziała .
- Hendson ? - zapytałem .
- Tak ... - odpowiedziała .
- To gdzie jedziemy ? - zapytałem .
- Pamiętasz jak było trzęsienie zmiemi i dom na wzgórzu sie załamał ? - zapytała .
- Tak. Mieszkańcu pozostali w domu , a po trzesnieniu go opuścili . I co z tym faktem .
- Otóz nie . Ludzie zamieszkujący dom nigdy nie wyszli z budynku , a ciał nie odnaleziono . Hendson mówił , że tak wisan o w gazetach i aktach , żeby nie wzbudzać paniki wśród mieszkańców Londynu . - powiedziała .
- I my mamy pojechać tam , ponieważ ...? - zapytałęm .
- Hendson powiedział , że dom odwiedziła grupka młodych chłopaków . Było ich pięciu , a wyszło tylko czterech . Mówił też , że chłopcy podobno coś widzieli . Niby duch . Zmieniał ubarwienie skóry przez co nie mogli go dostrzec . Poruszał sie szybko , chodził po ścianach i po suficie . A ! I mówili też , że jest cos w kominie domu , a kiedy się tam zajrzy słuchac czyjś głos .
- Ciekawe . - powiedziaęłm .
- Jedziemy ! - powiedziała i nacisnęła pedał gazu .
- Kurwa Abby ! - przeklnąłem i spojrzałem ze złościa na nią . Przestraszyłęm się . Mogliśmy spowodowac wypadek . 
- No na mnie będziesz się gniewac ? - zapytała .
- Taak . - odpowiedziałem . Na przeprosiny dostałem buziaka w policzek .
     Na miejscu byliśmy po 20 minutach . Zaparkowałem auto przed mostem , dzięki któremu dostalismy się na druga stronę . Tam znajdował sie stary dom . Był w krytycznym stanie . Na szczęście dało się wejsć bez problemu . 
- Co robisz ? - zapytałem Abby , która szperała w torbie .
- Szukam .. o właśnie . - wyjęła sprzęt , który służył nam do namieżania anomalii .
- I co ? Jest coś ? - zapytałem . W odpowiedzi dziewczyna kiwnęła głową .
- Anomalia pojawiła się tu półtora roku temu . Wiesz co to znaczy ? - zapytała .
- Tak . Mamy doczynienia z kolejnym potworem . - odpowiedziałem .
- Bierz broń i wchodzimy . Pamiętaj ... on zmienia ubrawienie i  szybko porusza się po ścianach.
- Spoko . - odpowiedziałem . Nasza broń nie była zwykła bronią używaną przez policje i służby specjalne . Służyła do łapania potworów . Mieliśmy sieci pod napięciem . Kule ze złota i żelaza . Czemu akurat takie ? Potwory mają na nie uczulenie tak jak my np. na kurz .
    Po mału weszliśmy do domu . Było cicho .
- Abby może go juz tu nie ma ? - zapytałem .
- Musi być . Gdzie by poszedł . On czeka na anomalię . - powiedziała .
- Czyli cos łatwego ? - zapytałem .
- Nie sądze . Może nas uznać za zagrozenie . Nie wiemy co robili tu chłopcy . Mogli mu się narazić . 
- Choć ... widzę ten komin . - powiedziałem .
- Zajrzę tam . - powiedziała - osłaniaj mnie .
Abby 
- Zajrzę tam , osłaniaj mnie . - powiedziałam do Nathana . Głowę włożyłam do środka komina . Nic . Weszłam cała . Hm... . tez nic . Postałam tam przez pare minut . Tak ! Usłyszałam coś . Nie zrozumiałam ani słowa . Wyszłam z komina .
- I co ? - zapytał mnie Nath .
- Na początku nic nie było , ale potem zaczęłam słyszeć czyjś głos . Czułam , ze jest coraz głośniejszy więc wyszłam . Choć na górę .
- Najpierw zabiezpieczmy to miejsce . - powiedział.
- Okej , to ty to rób , a ja idę na górę . - powiedziałam .
- Uważaj na siebie Abby . Uważaj . - powiedział Nath . Był słodki . Troszczył się o mnie . Czasem ciut za bardzo . Pracuje w firmie od 2 lat . Spisuje się świetnie . Kiedy mój partner nie przeżył ataku stwora to na jego miejsce wszedł Nath . Uważam , że radzi sobie świetnie z wychwaniem syna i z pracą . Nie jest jego wina to , że Hendson przetrzymał go zaledwie 5 minut dłużej w pracy . Nie powinien się obwiniać o smierć żony . Dobra koniec tego .
   Jestem na górze . Wszędzie kurz , pająki i ... orzechy ? Kucnęłam przed okruchami . 
- Świeże .. - powiedziałam - nathan on tu jest ! On nadal tu je... - nie dokończyłam bo coś pociągnęło mnie za lewą nogę za materac oparty o ścianę .
Nathan 
- Nathan on tu jest ! On nadal tu jee .. - usłyszałem urwany krzyk Abby . Natychmiast pobiegłem schodami na górę . Wszedłęm do pokoju , z którego prawdopodobnie krzyczała Abby . 
- Abby ! Abby ! - krzyczałem . Chodziłem i chodziłęm krzycząc aż w końcu nadepnąłem na okruchy , które chrupneły od naciskiem mojej stopy .
- Orzechy ? - zapytałem sam siebie . Nagle usłyszałem czyjś szept . Nic nie zrozumiałem . Szybko odwróciłem się i strzeliłem siatką pod napięciem . Pudło ! Ale co tam ujrzałem . 
   Był to ten stwór , którego opisywali chłopcy i moja zaginiona partnerka . Cofnałem się do tyłu.
- Nic ci nie zrobię . Spokojnie .- powiedziałem . Stwór popatrzył się przez chwilę na mnie i na materac , na mnie i na materac i tak pare razy . Zniknął . Postanowiłem sprawdzić miejsce , na które zerkał . Było tam pzrejscie . Wszedłęm przez otwór w ścianie . Na podłodze leżała Abby .
- Abby ! Znazałem cię ! - POWIEDZIAŁEM . Była nieprzytomna . Wyniosłem ja na rękach z domu i przechodząc przez most stanąłem na trwaie . Połozyłem ją i podbiegłem do jeziora , które odzielało nas od domu . Biorąc wodę ujrzałęm za sobą dziewczynkę w czerwonym płaszcyku i dwóch warkoczak .
- Hej ... em . Co ty  tu robisz ? - zapytałem .
- Nie wchodźcie tam . - powiedziała .
- Ale czemu ? - zapytałem .
- Nie wchodźcie ... - powiedziała i odjechała swoim różowym rowerem . 
- Nath ... - usłyszałem głos mojej partnerki .
- Abby .. jejku ! Tak sie martwiłem . - powiedziałem i przytuliłem się do niej .
- Musimy jechac po wsparcie i broń . - powiedziała .
- Zadzwonię po Parkera ... On przywiezie broń i sprawdzi kiedy pojawi się anomalia . - powiedziałęm . Zadzwonięłm do Parkera . Przywiezie broń i pomoże nam w schwytaniu potwora . 
   Godzine póxniej Parker był na miejscu . Przez ten czas ja opowiedziałęm Abby o dziewczynce na różowym rowerku , a ona o tym czego dowiedziała się o monstróm . Lubi orzechy tak ?
- Hej . I co ? Jak tam sparawa ? - zapytał Tom , który dotarł ze sprzętem .
- Stwór zmienia barwę skóry i błyskawicznie się porusza . Jest tez bardzo silny . Wydaje z siebie cichy szept , a kiedy się w niego wsłuchujesz staje się głosniejszy i hipnotyzuje cię . W ten sposób stwór zdobywa przewagę . - powiedziała Abby .
- Tom sprawdź kiedy pojawi się anomalia . - powiedziałęm . Parker powyciągał sprzęt . Minęło poł godziny . 
- Ej ! Kochasie ! - krzyknął. Ja i Abby zasmialiśm ysię tylko pod nosem. Całą firma wiedziałą , że straciłęm żonę i od kond pracuję w ich firmie zaczepiam Abby . 
- No co tam singlu ... - zapytała moja partnerka .
- Młoda ... - powiedział i pociągnał ja za jej brązowe , falowane ( naturalnie ) , długie włosy spięte w kucyka . 
- No i co ? Kiedy się zjawi ? - zapytałem .
- Mamy szczęście . Anomalia pojawi się dokładnie za dwa dni . - powiedział .
- Mówisz szczęście ?  Ten stwór jest zbyt szybki i zbyt dobrze się maskuje , żeby złapać go w dwa dni ! - powiedziałęm .
- Co to dla nas . Pestka . Nie takie się łapało . - powiedział .
- Naprzykład ? - zapytała Abby .
- A ten ogromny pterodaktyl z skrzydłami ? Kto go złapał ? My ! - powiedział .
- Ale ty wypuściłes z katki ... - wypaliłem .
-  Sykes ! - krzyknął .
- Wiedziałam , że nas z  Tom maczał w tym swoje paluchy . - powiedziała dziewczyna .
- To zostaje między nami , a Hendson ma sie nie dowiedzieć . Jasne ? - zapytał .
- Jaasne ... - powiedzieliśmy razem ( Abby i Nathan ) .
- Wchodzimy ... - powiedział Parker .
    Cztery godziny później dom był zapełniony  pułapkami .
- Dobra .. nawet ten Tirex nie przerwał tych sieci ... - powiedział Tom .
- Ten Tirex co go wypuściłeś jak pilnowaliśmy bazy ? - zapytałem .
- Tak  ! Własnie ten Tirex ! Mielismy jakiegoś innego !? - bulwersował się Parker .
- Tyyyle się można dowiedzieć . - powiedziała Abby .
- Chodźcie . - powiedziałem .
     Opóścilismy dom pełen pułapek . Były wszędzie . Na podłodze , suficie , ścianach , w kominie . Wszędzie . 
    Abby poprosiła mnie abym odwiózł ją do domu . Z przyjemnością wykonałem jej proźbę . Przed drzwiami pogadaliśmy trochę .
- Nathan jak się czujesz ? - zapytała  troskliwie .
- Tak . Czemu pytasz ? - zapytałem się jej .
- Wiem co czujesz ... - powiedziała .
- Co ? - spytałem .
- Pustkę . Każdy dzień wyglada tak samo , jest zwykły . "
Kolejny zwykły poranek , zwykła kawa z mlekiem i jak zwykle z trzema zwykłymi kostkami cukru . Kolejny zwykły dzień bez Niej . " - powiedziała . Czyta w myślach czy co ?
- Jest mi ciezko , ale poznałem kogos i wszystko zaczyna m isię po mału układać .
- Serio ?! - zapytałą . Nie patrzyła na mnie .  Czułem , że była zazdrosna .... o siebie .  Przytuliłem ją , mówiąć :
- Dziekuje ci Abby , że jesteś przy mnie w truncyh momentach  mojego życia . Dzięki tobie mam siłę na wstanie rano , zajmowaniem się synem , pracę i .... życiem .  Ciuesze sie , że nie jesteśmy tylko wspólnikami  , i że nie łaczy nas tylko praca ale przyajźń . Szcera i prawdziwa przyjaźń . Dziękuje . - powiedziałęm i dałem jej całusa . Niby był to policzek ale moje usta znalazły sie znacznie bliżej jej warg niz kiedykolwiek . Przez kilka minut mogłem trzymać ją w swoich objęciach i niemal czułem smak jej pełnych , krwisto czerwonych ust . Przez ten moment poczułem się na prawdę szczęśliwy . Czułem się tak jak kiedyś , kiedy  przytulałem Juliet - moja zonę . 
- Musze juz iść Nathan . - powiedziała Abby kiedy po mało odrywałęm się od jej policzka , a moje ręce opuszczały jej biodra .
- Okej . Do zobaczenia jutro . - powiedziałęm . Zawsze kiedy sie z nią żegnałem i stałem z nią twarz w twarz chiałem nachylic się i pocałowac , przytuić a popocałunku , którego mam nadzieję nie przerwała by powiedzieć dwa proste niby słowa  " Kocham Cię " . Niby takie proste . Maiałem tyle okazji ale zawsze się bałem . No nic . Kiedys i tak nadejdzie ta chwila . 
    Pożegnałem sie z ukochaną , wsiadłem do auta , zapiąłem pasy i pojechałem odebrać mojego malca . Leoś czekał już na mnie z babcią . Był ubrany i gotowy do wyjścia .
-  Dobry wieczór mamo ... - powiedziałem i ucałowałem ja i synka . 
- Tata ! - krzyknał . Wziąłem go na ręce . Porozmawiałęm z teściową , pożegnałęm się . Zapiąłem malca w foteliku i pojechałem prosto do domu .
   Umyłem sie , umyłem syna . Ubrałęm się , ubrałem syna . Zjadłem , nakarmięłm syna . Ułozyłęm do snu Leona , a sam poszedłęm z browarem do sypialni . Miałem nadzieję , że kiedyś razem z Abby będziemy sypiać , a jeśli wszystko pójdzie dobzre to mozliwe , że Leonowi damy brata . 
   Tak rozmyślałem przez pól nocy . Abby ... oj Abby ... Kocham cię ale jestem zbyt strachliwy , żeby powiedziec ci to prosto w oczy . Śmieszne . Nie boję sie potworów , a boję sie  powiedzieć kobiecie mojego zycia , ze jest dla mnie wszystkim , że nie wyobrażam sobie zycia bez niej  , i... że ją kocham .
   Jutro czeka mnie kolejny zwykły dzień . Każdego wieczoru myslę , że jutro dzien będzie lepszy , i że odwarzę się powiedzieć co czuję do Abby . Po  jeszcze paru minutach rozmyslania zasnąłem .

Maja ♥ 
___________________________________________________________________________________
Oto 1 rozdział . I jak ? Podoba się ? :) Jutro postaram się dodać kolejny :) , a na Życie Studentów również dodam jutro ( postaram się :3 ) .

Maja ♥
 

2 komentarze:

  1. Hej. Trafiłam na Twojego bloga przypadkowo... I to był świetny przypadek.
    Umm... pierwszy taki blog, z tych które czytam. Taki inny.
    Biedny Nathan... mam ogromną nadzieję, ze odważy się i powie Abby co do niej czuje.
    Czekam na następny rozdział ;)
    Zapraszam do mnie. Może moje opowiadanie, przypadnie Ci do gustu, tak samo jak Twoje mi. ;3

    http://apurehatred.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Pisz daleeej :D xx

    OdpowiedzUsuń